poniedziałek, 16 listopada 2009

Realizm i nominalizm

Jak widzieliśmy w poprzednim wykładzie, nieograniczony realizm prowadzi do wielorakich problemów, a nawet do paradoksów. Rozważmy jeszcze następujący argument przeciwko nieograniczonemu realizmowi. Zgodnie z analizą semantyczną proponowaną przez realistów, zdanie typu „a jest P” interpretuje się jako stwierdzające zachodzenie relacji egzemplifikacji między przedmiotem a i cechą P. Jednakże to, że egzemplifikacja zachodzi między a i P należy zinterpretować jako twierdzenie, iż para (a, P) egzemplifikuje dwuargumentową relację egzemplifikowania E. Ale to ostatnie zdanie stwierdza przecież, że trzy przedmioty a, P i E łącznie egzemplifikują trójargumentową relację egzemplifikowania E’. Oczywiście proces ten można kontynuować w nieskończoność. Choć nie jest jasne, czy otrzymany w ten sposób regres jest niebezpieczny, można argumentować, że postulowanie nieskończonej hierarchii relacji egzemplifikowania jest samo w sobie kontrowersyjne. Wiekszość realistów odrzuca postulat, zgodnie z którym każdemu sensownemu predykatowi języka odpowiada pewne uniwersale. W szczególności przyjmuje sie, że predykatowi „egzemplifikuje” nie odpowiada żadna relacja egzemplifikowania (to rozstrzygnięcie również blokuje paradoks własności nieegzemplikowania samego siebie, przedstawiony w poprzednim wykładzie).

Na realizm pojęciowy można nałożyć jeszcze inne ograniczenia. Niektórzy twierdzą, że tylko uniwersalia egzemplifikowane istnieją, a nieegzemplifikowanych nie ma. Stanowisko takie można okreslić mianem Arystotelizmu, w przeciwieństwie do Platonizmu, zgodnie z którym uniwersalia istnieją niezależnie od swojej egzemplifikacji. Arystotelizm ma tę przewagę nad Platonizmem, iż może przyjąć, że uniwersalia istnieją w rzeczach, które je egzemplifikują. Natomiast Platonizm musi postulować istnienie świata powszechników niezależnego od świata indywiduów. Z drugiej strony Platoniści wskazują, że fakt bycia egzemplifikowanym jest przygodny i nie powinien decydować o istnieniu danego uniwersale. Poza tym, Arystotelizm nie jest w stanie podać semantycznego wytłumaczenia dla (fałszywego) zdania „a jest P”, gdzie P konotuje nieegzemplifikowane uniwersale (takie jak cecha bycia jednorożcem lub cecha bycia kwadratowym kołem).

Nominalizm zwraca uwagę na trudności realizmu pojęciowego. Ontologia realizmu nie jest oszczędna, gdyż postuluje dodatkową kategorię obiektów poza indywiduami (partykulariami). Uniwersalia są bytami „podejrzanymi” filozoficznie. Ponieważ uniwersalia są egzemplifikowane przez wiele indywiduów, można stąd wnosić, że są one zlokalizowane w wielu miejscach na raz. Na przykład dwa oddalone od siebie przedmioty żółte egzemplifikują jedną i tą samą cechę bycia żółtym, co prowadzić może do konsekwencji, że cecha bycia żółtym jest odległa od siebie samej o tyle a tyle metrów. Realiści (szczególnie zwolennicy wersji Platońskiej realizmu) odpowiadają na to, iż uniwersalia nie są zlokalizowane tam, gdzie zlokalizowane są przedmioty je egzemplifikujące. Ale wtedy pojawia się problem, gdzie istnieją uniwersalia. Lokalizacja poza czasem i przestrzenią (a raczej brak lokalizacji) powoduje dodatkowe trudności: skąd czerpiemy o nich wiedzę, w jaki sposób uniwersalia oddziałują ze światem fizycznym, jaka jest natura relacji egzemplifikacji łączącej przedmioty czasoprzestrzenne z przedmiotami pozaczasoprzestrzennymi. Innym problemem realizmu jest brak jasnych kryteriów tożsamości dla powszechników. Dwa uniwersalia które są egzemplifikowane przez dokładnie te same przedmioty nie muszą być tożsame. Przykład: cecha bycia stolicą Polski i cecha bycia milionowym miastem Polski.

Skrajny nominalizm uznaje istnienie tylko przedmiotów konkretnych: pojedynczych ludzi, drzew, elektronów. Nie istnieją ani cechy, ani relacje, ani rodzaje. Zdania podmiotowo-orzecznikowe nie wymagają interpretacji przy pomocy relacji egzemplifikacji, a predykaty pełnią tylko jedną funkcję semantyczną oznaczania indywiduów (predykat „odważny” denotuje wszystkich ludzi odważnych, ale nie konotuje odwagi). Najpoważniejszym wyzwaniem dla nominalisty jest kwestia interpretacji zdań zawierających wyrażenia abstrakcyjne. Nominalista może próbować interpretowac zdania typu „Czerwień jest kolorem” jako zdania o konkretach: „Wszystkie przedmioty czerwone są przedmiotami barwnymi”. Jednakże taka metoda intepretacji nominalistycznej nie jest uniwersalna: każde zdanie zawierające wyrażenia abstrakcyjne musi być traktowane osobno, i nie ma przy tym pewności, że nominalistyczny przekład uda się znaleźć. Przykładami zdań sprawiających trudności są: „Odwaga jest cnotą moralną”, „Ta róża i ten tulipan mają ten sam kolor”. W przypadku pierwszego zdania, próba jego przetłumaczenia na „Każdy odważny człowiek postępuje moralnie” jest nieadekwatna, ponieważ zdanie to w oczywisty sposób jest fałszywe.

6 komentarzy:

  1. Witam serdecznie. Widzę, że póki co raczej tu pusto, a chciałbym poruszyć parę spraw związanych z wątpliwościami dotyczącymi ostatnich zagadnień. Niestety nie zanotowałem też adresu e-mail :-).

    Zastanawia mnie, dlaczego samo językowe stwierdzenie “Odwaga jest cnotą” miałoby w jakikolwiek sposób zmuszać nas do uznania istnienia odwagi lub cnoty. Trudność tego zdania nie polega na jego budowie, mającej ewentualnie udowadniać istnienie cech, ale na jego nieuchwytności, nieprecyzyjności znaczeniowej, która utrudnia jego przeformułowanie, mimo że każdy domyśla się mniej więcej (bo tak naprawdę, gdy się zastanowić, to do końca nie wiadomo), o co w nim chodzi. Choć właściwie: jaki jest cel jego przeformułowywania?

    Wydaje mi się, co jest aktualnie tylko intuicyjne, że można powiedzieć, iż “Odwaga jest dodatnią cechą moralną”, wcale nie stwierdzając tym samym istnienia cech. Pogląd przeciwny jest chyba brnięciem w niepotrzebne wątpliwości językowe tak, jakby złożoność semantyczna języka miała warunkować istnienie lub nieistnienie czegokolwiek. Podstawowym zaś celem języka jest użyteczność. Dlaczego, inaczej niż w przypadku cech, na podstawie poprzedniego zdania nikt nie stwierdza, że właśnie ustanowiłem nową ontologiczną kategorię “celów”?

    “Podstawowym celem języka jest użyteczność”.
    “Podstawową cechą kaktusa jest zieloność”.

    Sądzę, że z łatwością można znaleźć język prymitywnego ludu, w którym nie ma wyrazu ani w ogóle aparatury pojęciowej, która miałaby nazwać (nawet w formie opisowej) akcelerator hadronów lub coś innego, co nie jest równoznaczne z nieistnieniem akceleratora. I na odwrót: dlaczego bogactwo języka miałoby implikować istnienie jakichś bytów?

    Posiłkując się Słownikiem Języka Polskiego, widzimy, że zgodnie z jego definicją cecha to “element odróżniający lub charakteryzujący istoty żywe lub przedmioty”. Oczywiście, nie trzeba się przy tej literalnie definicji upierać, ale chodzi mi o pokazanie ogólnego kierunku myślenia. Wracam więc do przykładu podanego na wykładzie.

    Niektórzy ludzie są charakteryzowani przez odważne czyny. Cnota, w naszym znaczeniu, to zakres czynności oraz życiowych postaw uważanych za dobre i słuszne moralnie. Aby nasze zdanie zachowało sens i było przeformułowane bez użycia cech, trzeba by je skomplikować w absurdalnym stopniu. W praktyce językowej byłoby to bez sensu. Mogłoby, być może, brzmieć na przykład tak: “Postuluje się I jest w zakresie pochwalanych czynów moralnych, aby postępować odważnie, uwzględniając zasadę złotego środka”.

    Przykłady można dowolnie komplikować, co chyba jednak niczego nie dowodzi. “Sprawiedliwość społeczna jest ideą, którą należy realizować dla dobra powszechnego”.

    Weźmy z kolei zdanie “Pracowitość jest wartością”. Można je łatwo przeformułować na “Człowiek, który sumiennie pracuje postępuje w sposób wartościowy”.

    Kolejna wątpliwość. Dwie doniczki, a w każdej po jednym czerwonym kwiatku. Czy czerwień tych kwiatów to ta sama czerwień? Przecież widać, że trochę się różnią. Kiedy zaczyna i kończy się granica “tej samej czerwieni”? Ile jest czerwieni? Gdzie jest granica pomiędzy czerwienią a różem? Czy to nie tylko etykietki językowe, które niczego nie udowadniają w sensie ontologicznym? Mówienie o “czerwieni” jest po prostu użyteczne, tak skonstruowany jest język, gdyby wyrzucić z niego wszystkie określenia cech, byłby bardzo ubogi, a dzieci od małego uczone są, aby w wypracowaniach unikać powtórzeń.

    Z kolei, przyszedł mi do głowy taki problem:
    - Czy gdyby wszyscy ludzie widzieli rzeczy jako czarno-białe, to zgodnie z koncepcją nominalistyczną wszystko dalej byłoby czerwone, żółte itp., tylko inaczej postrzegane?
    - Czy zgodnie z koncepcją realistyczną w dalszym ciągu istniałaby czerwień, zieleń itp.? Bo jeżeli tak, to wydaje mi się, że prowadziłoby to do założenia istnienia uniwersaliów, których egzemplifikowania się nie można by zauważyć, a czy jest to zgodne z realizmem umiarkowanym? (cdn.)

    OdpowiedzUsuń
  2. (cd.)
    Wracając do kwestii języka. Podobne wątpliwości miałem przy okazji zobowiązań ontologicznych u Quaine'a. Kwantyfikatorowa koncepcja istnienia wydaje się rozsądna jako odpowiedź na paradoks nieistnienia, ale jej konsekwencja w postaci tychże zobowiązań wydaje mi się nieprzyjazna i dziwna. Wystarczy bowiem powiedzieć, jak w przykładzie z tekstu Quaine'a “niektóre gatunki zoologiczne krzyżują się”, a już postuluje się istnienie gatunków jako bytów. Chyba, że zdanie się przeformułuje... Prace naukowe powinny odznaczać się ścisłością, niemniej tego rodzaju trudności nie zawsze da się uniknąć i mam wrażenie, że powoduje to pewne niepotrzebne utrudnienia. Aczkolwiek nie odrzucam tej konsekwencji, po prostu mam wobec niej wątpliwości.

    Swoją drogą, jeżeli dobrze rozumiem, to na gruncie logiki zdanie “Pegaz jest biały” jest tym samym, co “Niektóre pegazy są białe”, czyli “Dla niektórych x, x jest pegazem i x jest biały”. Ale przecież, mówiąc o tym malarzowi, który chciał namalować Pegaza na brązowo, nie postuluję intencjonalnie istnienia Pegaza.

    W podanych przez Pana na wykładzie trzech zasadach, na bazie których wg Inwagena twierdzenie można uznać za ontologiczne, była zasada głosząca, że twierdzenia te muszą być wypowiadane “na serio”. Oczywiście, można twierdzić, że zdania typu “Odwaga jest cnotą”, “Pracowitość jest wartością” czy “Pegaz jest biały” nie są wypowiadane na poważnie. Byłoby to chyba jednak rozwiązanie zbyt trywialne, arbitralne i nie wnoszące nic do otologicznego poznania. Tak czy inaczej, intencja w ogóle powinna być chyba w tego rodzaju twierdzeniach uwzględniana.

    W każdym razie to tylko szkic tego, co mi przyszło na myśl, niewątpliwie, żeby miało więcej sensu (a może żeby obnażyć brak sensu), trzeba by ten szkic bardziej rozwinąć.

    Z góry dziękuję za ewentualne wyjaśnienia co do niektórych zawartych tu wątpliwości (dla niektórych x, x jest tu zawarte i x jest wątpliwością), a być może błędnego zrozumienia jakichś twierdzeń. Nie postulując istnienia wątpliwości jako bytu.

    Z uszanowaniem,
    Tomasz Sawczuk

    OdpowiedzUsuń
  3. Zauważyłem, że pierwsza część Pana komentarza zniknęła z bloga. Nie wiem, czy to wynik jakiegoś problemu technicznego, czy też Pan sam zdecydował się na usunięcie swojego postu. W każdym razie została mi tylko druga część do ustosunkowania się. Zacznę od drobiazgu: zdanie "Pegaz jest biały", jeśli rozumiane jest jako mówiące o jedynym obiekcie o nazwie "Pegaz", powinno być przeformułowane w taki sposób, aby wyrazić ideę jedyności (np. przez dodanie "Jakiekolwiek y, które jest Pegazem, jest tożsame z x). Nie jest to jednak sprawa fundamentalnej wagi. Natomiast ważne jest to, że jeśli rozumiemy to zdanie dosłownie, to wypowiadając je na serio logicznie zobowiązujemy się do założenia istnienia Pegaza (przedmiotu, o którym mówimy). Twierdzi Pan, że intencja osoby wypowiadającej to zdanie nie powinna być brana pod uwagę. Ja uważam inaczej. Jeżeli moja intencja wypowiedzi ma wpływ na semantykę (np. wypowiadam zdanie "Pegaz jest biały" jako szyfr, a w istocie mam na myśli zdanie "Dzisiaj spotykamy się o 20:00 w ustalonym miejscu"), to oczywiście zobowiązania ontologiczne mojej wypowiedzi będą zupełnie inne.

    Zgadzam się, że kryterium zobowiązań ontologicznych Quine'a nakłada na nas pewne "obowiązki", które mogą budzić sprzeciw. Jeśli jednak nie przyjmiemy jakiejś jasnej reguły, to alternatywą jest chaos pojęciowy - wolno będzie nam przyjąć dowolne tezy egzystencjalne niezależnie od uznawanych skądinąd twierdzeń i poglądów. Pomijając wszystko inne, takie rozwiązanie jest nieciekawe poznawczo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cz. 1.
    Zastanawia mnie, dlaczego samo językowe stwierdzenie “Odwaga jest cnotą” miałoby w jakikolwiek sposób zmuszać nas do uznania istnienia odwagi lub cnoty. Trudność tego zdania nie polega na jego budowie, mającej ewentualnie udowadniać istnienie cech, ale na jego nieuchwytności, nieprecyzyjności znaczeniowej, która utrudnia jego przeformułowanie, mimo że każdy domyśla się mniej więcej (bo tak naprawdę, gdy się zastanowić, to do końca nie wiadomo), o co w nim chodzi. Choć właściwie: jaki jest cel jego przeformułowywania?

    Wydaje mi się, co jest aktualnie tylko intuicyjne, że można powiedzieć, iż “Odwaga jest dodatnią cechą moralną”, wcale nie stwierdzając tym samym istnienia cech. Pogląd przeciwny jest chyba brnięciem w niepotrzebne wątpliwości językowe tak, jakby złożoność semantyczna języka miała warunkować istnienie lub nieistnienie czegokolwiek. Podstawowym zaś celem języka jest użyteczność. Dlaczego, inaczej niż w przypadku cech, na podstawie poprzedniego zdania nikt nie stwierdza, że właśnie ustanowiłem nową ontologiczną kategorię “celów”?

    “Podstawowym celem języka jest użyteczność”.
    “Podstawową cechą kaktusa jest zieloność”.

    Sądzę, że z łatwością można znaleźć język prymitywnego ludu, w którym nie ma wyrazu ani w ogóle aparatury pojęciowej, która miałaby nazwać (nawet w formie opisowej) akcelerator hadronów lub coś innego, co nie jest równoznaczne z nieistnieniem akceleratora. I na odwrót: dlaczego bogactwo języka miałoby implikować istnienie jakichś bytów?

    Posiłkując się Słownikiem Języka Polskiego, widzimy, że zgodnie z jego definicją cecha to “element odróżniający lub charakteryzujący istoty żywe lub przedmioty”. Oczywiście, nie trzeba się przy tej literalnie definicji upierać, ale chodzi mi o pokazanie ogólnego kierunku myślenia. Wracam więc do przykładu podanego na wykładzie.

    Niektórzy ludzie są charakteryzowani przez odważne czyny. Cnota, w naszym znaczeniu, to zakres czynności oraz życiowych postaw uważanych za dobre i słuszne moralnie. Aby nasze zdanie zachowało sens i było przeformułowane bez użycia cech, trzeba by je skomplikować w absurdalnym stopniu. W praktyce językowej byłoby to bez sensu. Mogłoby, być może, brzmieć na przykład tak: “Postuluje się i jest w zakresie pochwalanych czynów moralnych, aby postępować odważnie, uwzględniając zasadę złotego środka”.

    Przykłady można dowolnie komplikować, co chyba jednak niczego nie dowodzi. “Sprawiedliwość społeczna jest ideą, którą należy realizować dla dobra powszechnego”.

    Weźmy z kolei zdanie “Pracowitość jest wartością”. Można je łatwo przeformułować na “Człowiek, który sumiennie pracuje postępuje w sposób wartościowy”.

    Kolejna wątpliwość. Dwie doniczki, a w każdej po jednym czerwonym kwiatku. Czy czerwień tych kwiatów to ta sama czerwień? Przecież widać, że trochę się różnią. Kiedy zaczyna i kończy się granica “tej samej czerwieni”? Ile jest czerwieni? Gdzie jest granica pomiędzy czerwienią a różem? Czy to nie tylko etykietki językowe, które niczego nie udowadniają w sensie ontologicznym? Mówienie o “czerwieni” jest po prostu użyteczne, tak skonstruowany jest język, gdyby wyrzucić z niego wszystkie określenia cech, byłby bardzo ubogi, a dzieci od małego uczone są, aby w wypracowaniach unikać powtórzeń.

    Z kolei, przyszedł mi do głowy taki problem:
    - Czy gdyby wszyscy ludzie widzieli rzeczy jako czarno-białe, to zgodnie z koncepcją nominalistyczną wszystko dalej byłoby czerwone, żółte itp., tylko inaczej postrzegane?
    - Czy zgodnie z koncepcją realistyczną w dalszym ciągu istniałaby czerwień, zieleń itp.? Bo jeżeli tak, to wydaje mi się, że prowadziłoby to do założenia istnienia uniwersaliów, których egzemplifikowania się nie można by zauważyć, a czy jest to zgodne z realizmem umiarkowanym?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za odpowiedź. Ponownie wklejam pierwszą część komentarza; również nie wiem, dlaczego zniknęła. Odnośnie do intencji, to w komentarzu również napisałem, że powinny mieć znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedź do części 1 Pańskiego pytania.

    Przede wszystkim: w swoim obszernym poście porusza Pan wiele wątków, których wyczerpujące omówienie zabrałoby bardzo dużo czasu. Rozumiem, że Pana sprzeciw dotyczy zobowiązań ontologicznych, jakie niesie ze sobą użycie pewnego typu wypowiedzi. Zdanie "Odwaga jest cnotą moralną" jest jednym z takich ontologicznie zobowiązujących twierdzeń. Nie przeczę, że wypowiedź ta może być krytykowana z innych powodów niż ontologiczne - ze względu na swoją nieostrość, być może wieloznaczność itp. Jednakże moim celem było użycie tego zdania jako przykładu wypowiedzi, która pociąga pewne konsekwencje egzystencjalne. Zdanie to, dosłownie rozumiane, stwierdza coś o pewnym przedmiocie (odwadze). Zatem ktoś, kto je uznaje za prawdziwe, powinien zgodzić się z twierdzeniem, że odwaga jest pewnego rodzaju przedmiotem (w najogólniejszym sensie tego słowa). Jedynym, jak się wydaje, sposobem na uniknięcie tej konsekwencji jest przeformułowanie owego zdania na inne, neutralne ontologicznie. Sam Pan zresztą podaje przykłady takich przeformułowań w swoim komentarzu.

    Oczywiście należy podkreślić, że to, co istnieje, nie zależy od języka. Od tego, jakim językiem się Pan posługuje, zależy co najwyzej, co Pan uznaje za istniejące. Ludzie pierwotni nie posługiwali się terminem "akcelerator hadronów", ale znaczy to tylko, że nie znali tego pojęcia, a nie, że taki akcelerator nie istnieje (w ogólnym, atemporalnym sensie).

    Pytanie, czy istnieje jedna cecha czerwoności, czy też może wiele zbliżonych odcieni, zostawiam bez odpowiedzi. Nie jest to fundamentalna kwestia ontologiczna, a zatem można się zgodzić na różne rozwiązania.

    To, że jakiejś cechy nie postrzegamy "gołym okiem", nie znaczy, że nie możemy o niej się dowiedzieć w inny sposób. Nie umiemy np. zmysłami rozróżnić dźwięków o wysokiej częstotliwości, ale możemy je identyfikować za pomocą różnych detektorów. Gdybyśmy nie postrzegali kolorów, nie znaczy to, że przedmioty nie byłyby kolorowe w obiektywnym sensie.

    OdpowiedzUsuń